Czy zielonogórski Deptak będzie jak Stodolni w Ostrawie, albo Temple Street w Dublinie, dzielnicy Soho w Londynie lub Rynek w Pradze? Czy jest to możliwe i jak to zrobić? Jeszcze niedawno siedziałem w Klubie 4 Róże dla Lucienne – Klubie którego już nie ma – obserwując zielonogórski deptak, jego umieranie. Ponad 8 lat temu z mojej inicjatywy w Ogródku 4 Róż odbyła się debata na temat procesów powolnej śmierci Starego Miasta. Oskarżony zostałem wtedy o sianie defetyzmu.
W zeszłym roku ktoś zauważył że “słowo ciałem się stało” od tego momentu nie wydarzyło się nic oprócz rozmów, planów i tracenia bezcennego czasu. Ostatnio usłyszałem że po prostu się nie da, bo cisza nocna, mieszkańcy, przepisy. Tylko czy to jest głównym powodem tego status quo?
Testem który teraz czytacie, chciałbym zaproponować debatę na temat natychmiastowego ratunku dla miejsca które jest sercem naszego miasta, dla działań, a nie tylko dyskusji dla samej dyskusji. Debaty która pozwoli nam zadać pytanie “hamulcowym” pełnej rewitalizacji Starówki (przywróceniu jej Funkcji związanych z kulturą, handlem, rozrywką i miejscem spotkań) o ich odpowiedzialność przed nami, tymi na równi z nimi uważamy się za gospodarzy i współwłaścicieli Winnego Grodu.
Proszę o teksty które chcielibyście opublikować i o wsparcie w ratowaniu jednej z piękniejszych starówek w Polsce, a na początek przykład mówiący że chcieć to móc.
fundacja@kombinat-kultury.pl
Bruno Aleksander Kieć
były knajpiarz. Animator, jeden z tych którym jeszcze zależy aby stare miasto się rozwijało
przedruk: Dziennik Zachodni z dnia 2012.06.02
Czy deptaki i rynki śląskich miast będą w końcu jak Stodolni w Ostrawie, albo Temple Street w Dublinie, dzielnica Soho w Londynie lub Rynek w Pradze?
Jest na to szansa, bowiem kolejne miasto w regionie zrezygnowało z tzw. nocnej ciszy handlowej. Mysłowice pozazdrościły Katowicom i Sosnowcowi, gdzie restauracje i puby mogą być otwarte 24 godziny na dobę, i zniosły ciszę nocną w lokalach gastronomicznych i ogródkach piwnych. Powód ten sam co u sąsiadów: chcą ożywić centrum miasta. Katowice chciały, aby zatętniła życiem ulica Mariacka, Sosnowiec – Modrzejowska.
Pierwsi zasygnalizowali nam taką potrzebę przedsiębiorcy z rynku – mówi Irena Malcharek, naczelnik wydziału spraw obywatelskich Urzędu Miasta w Mysłowicach.
Dotychczas, aby nie podpaść mieszkańcom, policji i straży miejskiej, swoje ogródki piwne musieli zwijać o godzinie 22. – Czasem ledwo ludzie się rozsiądą, a my musimy prosić ich, by przenieśli się do środka – żałuje Małgorzata Grzelka, barmanka z “Vikinga” na rynku w Mysłowicach.
Pub rozstawia swoje parasole od lat. Zdążył pozyskać stałych klientów. – Raz są lepsze dni, innym razem gorsze. Zależy od pogody. Jak jest ładna, dziennie przewija się po kilkadziesiąt osób – szacuje barmanka.
Ogródki piwne to za mało, potrzebne są imprezy
Jednak same ogródki piwne, zdaniem urzędników, nie przyciągną ludzi na rynek. Dlatego firmy weszły we współpracę z Mysłowickim Ośrodkiem Kultury. Powstał projekt organizowania tu cyklicznych imprez, m.in. letniego kina. – Projekcje filmów możliwe są dopiero po zapadnięciu zmroku. Dlatego zdecydowaliśmy się wziąć przykład z Katowic i wydłużyć także pracę lokali i ogródków piwnych, by nic nie stało na przeszkodzie, aby ludzie mogli oglądać filmy z ogródków piwnych – zaznacza Malcharek. A że, jak pokazały doświadczenia stolicy aglomeracji, handlowej ciszy nocnej tylko dla poszczególnych ulic znosić nie można, Mysłowice zniosły ją od razu w całym mieście. To oznacza, że restauracje, bary i kluby oraz ogródki piwne w mieście mogą być czynne całą dobę.
W Katowicach taka uchwała powstała, aby ożywić centrum Katowic, wymierające po godz. 20. Ale nie tylko dlatego. Była też kwestia ciszy na deptaku – ulicy Mariackiej. Jeszcze w 2009 roku niewiele się tu działo. Ludzie nie przychodzili. Restauratorzy zamykali lokale. Kiedy ludzie dopisali, były ich setki w każdy weekend, bawili się w lokalach, przed nimi i w ogródkach – zaczęła się wojna. Mieszkańcom Mariackiej nowe przepisy nie przypadły do gustu. A raczej bałagan, jaki po ich wprowadzeniu tu zagościł, hałasy, pijaństwo, śmiecenie, głośne przekleństwa pod oknami. Były nawet protesty. Urzędnicy katowiccy jednak twardo trzymali się swojego stanowiska: deptak ma tętnić życiem.
W mysłowickim magistracie uspokajają już teraz: chuligańskie wybryki będą niedopuszczalne, obojętnie o której godzinie by do nich doszło. – Dłużej otwarte lokale nie zwalniają nikogo z obowiązku zachowania porządku publicznego, który reguluje kodeks wykroczeń. Każdy, kto nie będzie potrafił się do nich zastosować, będzie karany, tak jak teraz – przestrzega Malcharek.
Katowice bawią się już rok, Mysłowice dopiero zaczną
I choć nowe przepisy wejdą w życie w Mysłowicach dopiero na przełomie czerwca i lipca, pierwszy poważny sprawdzian czeka imprezujących i służby porządkowe już dziś. Od godz. 20.15 na rynku, w ramach Dni Mysłowic, swoje 10. urodziny świętować będzie zespół Negatyw i jego goście – m.in. Tymon Tymański, Marcin Babko i Olaf Deriglasoff. W Katowicach w ogródkach piwnych już od ponad roku można bawić się do woli. Radni z Sosnowca taką samą uchwałę przyjęli w kwietniu. Mysłowice – w miniony czwartek. W Gdańsku rozwiązania podobne do proponowanych w Katowicach, Sosnowcu i Mysłowicach, były już wcześniej. Tutaj jednak w lokalach komunalnych, w ramach promocji, miasto daje preferencyjne ceny, jeśli lokale są w sezonie letnim otwarte przynajmniej do godz. 24. Z kolei w Warszawie w parze z krótszą ciszą nocną idą niższe czynsze dla ludzi, którzy wynajmują mieszkania na Starówce.
Wsp. LOTA
Zapisz
Zapisz