Publikując poniższy tekst z września 2012 roku wracam do poruszonej i zasygnalizowanej wtedy zielonogórskim urzędnikom problemu związanego z początkiem powolnego umierania zielonogórskiej starówki a w kontekście kultury Zielonej Góry.
Poniższym tekstem, dzisiaj rozpoczynam miejską debatę pt: QUO VADIS QULTURO ZIELONEJ GÓRY?
2020.03.19
przy okazji zapraszam do odsłuchania W tym mieście trudno jest żyć
materiału Radia Zachód z lipca 2012
poniższy tekst został opublikowany 2012.09.2012.
O umieraniu Starówki mówię od 6 lat. Na początku byłem wyśmiewany. Rok temu ktoś zauważył że to jest fakt. Powstało Stowarzyszenie NASZ DEPTAK które chciało być Partnerem dla Urzędników Miejskich i Radnych w Pełnej Rewitalizacji Starówki. Na początku potraktowano Nas jako Partnera – gdy sprawa była głośna medialnie – po czym zaprzestano rozmów z nami. W Magistracie złożyliśmy propozycję strategi działań na najbliższe 5 lat z proponowanymi źródłami finansowania i propozycją powołania Managera Deptaka. Od tego czasu powstała w Radzie Miasta Komisja d/s Starówki. Dodatkowym elementem jest niechęć wielu Radnych by ożywić ten kwartał. Wystarczy wejść na Radę i posłuchać poszczególnych wypowiedzi – chociażby na ostatniej Radzie – Tych którzy powinni wspierać Miasto w jego rozwoju a nie niszczyć jak to czynią wielu z nich mówi o etyce innych zapominając o swojej własnej
Na stronie KK będziemy zamieszczać materiały i dyskusje dotyczące Nasze Starówki i szans na jej ożywienie. Jeżeli ktoś z Was chciałby zabrać głos w tej sprawie zapraszam. Kontakt fundacja@kombinat-kultury.pl
Bruno Aleksander Kieć
Budynkami nie uleczymy społeczeństwa, trzeba nam terenów zielonych – mówi Jerzy Gołębiowski, architekt, prezes zielonogórskiego oddziału Stowarzyszenie Architektów Polskich. To kolejny głos w dyskusji o przyszłości Zielonej Góry
Rozmawiamy o przyszłości Zielonej Góry. Pretekstem jest wystawa prac studentów z Plymouth, którzy byli w naszym mieście przez dziesięć dni w ubiegłym roku. Teraz prezentują swoją wizję Zielonej Góry. Prace można do 16 września oglądać w galerii BWA.
Dla mnie, jako architekta, najbardziej cenne jest to, że się mówi o architekturze, już dlatego wystawa jest bardzo wartościowa. Nie można tu odnosić się do jakości zaproponowanej architektury, ale warto zwrócić uwagę na przekazane przez rysunek myśli. Studenci wskazali, czym tak naprawdę zajmuje się architekt. Umieli zadać też sobie pytanie o człowieka w całym miejskim systemie.
To wielki plus. Bo architektura to nie tylko rysunek domów, dróg czy mostów, ale też myślenie społeczne, w oparciu o potrzeby ludzi. To jest sedno architektury, z którego potem powstaje określona bryła.
To bardzo trudna i odpowiedzialna sfera naszego zawodu, często jednak niezauważana przez opinię publiczną. Powód? Brak edukacji i to od podstaw już w przedszkolu. To nasza główna bolączka. Studenci UZ powinni wybrać się na tę wystawę i sprawdzić, jak można inaczej spojrzeć na Zieloną Górę.
Nie do końca jestem przekonany do ich ponurej wizji naszego miasta jako umierającego i zdegradowanego.
Żyjąc tutaj oceniamy miasto nieco inaczej, mamy kontekst innych polskich miast i wiemy, że wcale ta Zielona Góra nie jest taka najgorsza. Z drugiej strony studenci przyjechali do Zielonej Góry, by wykonać jakieś zadanie.
To oczywiste, że nie pokazali nam recepty na nasze bolączki. Gdybym był na ich miejscu, tak samo starałbym się znaleźć jakiś kontrast do tego, co widzę na pierwszy rzut oka, by na zasadzie kontrapunktu, skrajnych rzeczy zbudować coś nowego, dać impuls do dyskusji. Na tym właśnie polega przygoda intelektualna. Bo to była bardzo ciekawa przygoda. I dla nich, i dla nas.
Co do samych pomysłów studenckich? Są typowe dla młodych: wspólne wznoszenie czegoś, rozwiązania opierające się na ekologii, zrównoważony rozwój, szukanie sposobów na rehabilitację i uzdrowienie społeczeństwa, zielone miasto. To nic nowego, ale warto o tym mówić.
Dziś 98 proc. miast chce być uznawanych za zielone, mieć wiele zieleńców, fasady obrośnięte roślinnością. Zielona architektura to nie tylko hasło, ale powoli powszechna praktyka. Nasze miasto ma tę przewagę, że ma dużo naturalnej zieleni. Warto to wykorzystać. Ale na diametralne zmiany trzeba czasu. To jest proces.
Nie można tego zrobić gwałtownie, bo społeczeństwo nie jest na to przygotowane, by nagle zamieszkać na całkowicie ekologicznym osiedlu. Upowszechnienie tych trendów musi być dobrze zaplanowane. To tak, jakby nagle z dnia na dzień ktoś kazał nam jeździć samochodami na prąd, a nie na benzynę.
Jednak to przecież nie przez budynki uzdrawia się społeczeństwo. Potrzebne do tego są tereny zielone, rekreacyjne, wychowanie młodego pokolenia w zdrowiu i szacunku do tradycji. To jest wartość nadrzędna. Przyszła architektura będzie efektem tego, jak wychowamy nasze dzieci. To nie kwestia kultury, ale wykształcenia.
Przyszłość Zielonej Góry należy opierać o wypracowaną strategię rozwoju. To mądry dokument. Musimy tworzyć miasto otwarte na ościenne gminy bez względu na strukturę administracyjną. Gdy rozszerzymy Zieloną Górę, przybędzie terenów inwestycyjnych, budowlanych, rekreacyjnych, zielonych.
Nie będzie trzeba ingerować w zachowane jeszcze tereny zielone w mieście. Ważne jednak, by zająć się terenem wokół nas, zagospodarować małe enklawy blisko ludzi, wtedy będzie się nam lepiej żyło. I to wszystkim, bez względu na to, czy ktoś jest robotnikiem, czy profesorem. Bo w mieście musi być miejsce dla wszystkich. Stawianie tylko na klasę średnią, to wielki błąd.
Obawiam się tylko, że Zielona Góra stanie się prowincją. Tak jest bowiem traktowana w Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030.
Był moment w latach 90., gdy zachłysnęliśmy się rozwojem i prestiżem. Byliśmy pełni optymizmu. Powstała nowa sala filharmonii, rozwijał się teatr, powstał uniwersytet. Teraz ważne jest utrzymanie tej jakości. Trudno jednak powiedzieć, czy będziemy mieli narzędzia, by się rozwijać. Musimy o to zadbać, bo inaczej miasto będzie się kurczyło.
Jerzy Gołębiewski
Kombinat Kultury za gazeta.pl